Zastanawiam się, czy widzieli kiedyś
Państwo człowieka, mającego koronę drzewa zamiast głowy. Taką wykonaną z rurek,
w których płynie zimna, ciepła woda, kawa, kakao i zielona herbata.
Maciej Rychły nazywa
instrumenty grającymi rzeźbami. Przypomniało mi się to określenie przy
pierwszym kontakcie z Delta Tree. Ten zbiór wyrazistych, stosunkowo krótkich
utworów na różne aerofony przypomina mi bowiem kolekcję nowoczesnych
rzeźb, magazyn jakichś dziwnych konstrukcji. Z pozoru być może nic ciekawego – machiny
nieznanego przeznaczenia. Ale kiedy podejdziemy bliżej, weźmiemy którąś do ręki
– bo dziś można! – to okaże się, że mają one bardzo osobliwe, prawie magiczne,
właściwości. Otwierają się do wewnątrz.
Nie chodzi tu jednak o baśnie, metalowe i drewniane zaś rurki – saksofony i klarnety Mikołaja - nie są tylko
dźwiękowymi kalejdoskopami. Tu chodzi o pasję kształtowania powietrza, do czego
artysta używa całej swej – nie w każdym calu eleganckiej, wszak jesteśmy tylko
ludźmi - cielesności. Ta prawdziwość jest dla mnie niezwykle ważna. Powietrze
ugniatane w płucach, formowane w słupy, upychane w kanałach, w rurach, przepuszczane
przez systemy cieśni, zapadek i otworów… W ten sposób oddech nabiera
niesłychanej dynamiki, rozszczepia się, rodzi dźwięki, a te niosą emocje,
uczucia, zachwyty, zmęczenia, zagubienia – różnorodne wibracje, fragmenty
historii i opowieści. Nie tylko cielesność jest więc w tym. Cały człowiek. Tu i
teraz, wczoraj i kiedyś, tam i siam. Korzenie, pień, konary, gałęzie i liście.
Maciej Geming mówi ostatnio
dużo o roli intelektu w muzyce, zwłaszcza takiej która z intelektualizmem się
nie kojarzy. Otóż zgadzam się: uważam, że geniusz Delty wynika z tego jak świadomie
została ukształtowana materia tej płyty. Jak subtelnie potraktowano
poszczególne utwory i jak złożono z nich całość. Tu też znajduję dendrologiczne analogie. I czerpię z tego, jako słuchacz,
ogromną przyjemność.
Co do składania: a gdyby tak przyjąć,
że każdy utwór na płycie jest osobną organową piszczałką i zagrać wszystkimi na
raz? Gdyby wszystkie ścieżki odtworzyć równocześnie, w odpowiedniej przestrzeni -
czyli pójść wszystkimi na raz, co jest marzeniem każdego grzybiarza...? Mam
wrażenie, że powstałby w ten sposób cały, piękny las dźwięków: drzewa, zakamary,
szmery zwierząt, zapachy i aury.
To jednak tylko ryzykowny
eksperyment wyobraźni, który ma unaocznić siłę kreacji, jaką wyczuwam w Delcie. Lepiej iść każdą ścieżką z osobna, z każdym drzewem zawrzeć znajomość,
sprawdzić co też kryje się w jego gałęziach. Kawa, herbata?
To trochę tak jakby trafić do
narnijskiego Lasu Między Światami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz